top of page

„Zielona szkoła” pełna zagadek, tajemnic i wydarzeń sprzed lat  mrożących krew w żyłach.

     

     Na przełomie maja i czerwca pojechaliśmy na 3-dniową wycieczkę do Gniewu. Miejsce nie było przypadkowe. Zaprosił nas tam sam najjaśniejszy król - Jan III Sobieski, który był  honorowym gościem na Wydmińskim Marszu Niepodległości.

Zanim dotarliśmy do Gniewu, zajechaliśmy do Pelplina - małej, zaledwie kilkutysięcznej miejscowości.  Stoi tam jedna

z największych budowli ceglanych w Polsce - przepiękna Bazylika Katedralna Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny, którą cystersi budowali aż dwa wieki.

We wnętrzu świątyni można zobaczyć wspaniałe organy oraz 25-metrowy, najwyższy drewniany ołtarz w Polsce i drugi co do wielkości w Europie. Kolejną ciekawostką są drewniane stalle. To jeden z najcenniejszych  i najpiękniejszych zabytków średniowiecza w bazylice pelplińskiej. Są wyróżnikiem Katedry i honorem było w nich zasiadać.  Patrzyliśmy także wysoko w górę, bo tam znajdują się cudowne sklepienia - gwiaździste, sieciowe i  najpiękniejsze - kryształowe. Do bazyliki przylega klasztor, do którego weszliśmy bezpośrednio ze świątyni. Tam widzieliśmy skryptorium, gdzie dawniej zakonnicy przepisywali księgi oraz wirydarz, czyli ogród.

 

     Z katedry udaliśmy się do muzeum diecezjalnego, w którym obok bezcennych dzieł sztuki sakralnej zobaczyliśmy

w kuloodpornej gablocie najdroższą księgę świata – oryginalne, dwutomowe, zupełnie kompletne wydanie Biblii Gutenberga. Jest to wydanie, posiadające pewną skazę, która czyni je wyjątkowym. Mianowicie na 46. stronie pierwszego tomu jest plamka, będąca odbiciem ołowiano-cynowej czcionki ubrudzonej farbą. I właśnie ta mała plamka oznacza, że nasz polski egzemplarz Biblii Gutenberga jest najcenniejszym egzemplarzem na całym bożym świecie!  Warty miliony dolarów! Ale trzeba mieć dużego farta, aby zobaczyć  oryginał księgi, bo oprócz oryginału wystawiany jest tak  zwany  reprint, czyli wierna kopia. Nam szczęście dopisało.

 

Gniew

     Z Pelplina przyjechaliśmy do Gniewu - byłego starostwa  Jana III Sobieskiego, bo właśnie tymi dobrami zarządzał  przyszły król. Siedziba Jana III znajduje się na wysokim wzgórzu. Rozległy dziedziniec otoczony jest z trzech stron wysokimi budowlami. Stoi tu zamek  krzyżacki, pałacyk królowej Marysieńki i Hotel Rycerski. My zamieszkaliśmy w zamku krzyżackim na trzecim piętrze. Schody będziemy pamiętać przez długi czas, ale za to widok z okien wszystko nam rekompensował .

 

Program naszego pobytu był bardzo bogaty, a atrakcji co niemiara.

Najpierw zaprosił nas do siebie poczet husarski. Żołnierze w sposób bardzo ciekawy i dowcipny opowiadali o husarii, jej zwyczajach i bitwach. Husarze uczyli nas posługiwania się białą bronią, a  Kamil ćwiczył strzelanie z pistoletu, by umieć obronić przyszłą teściową przed porwaniem przez Tatarów.

 

Braliśmy także udział w turnieju rycerskim. Nasza grupa została podzielona na drużyny. Każda dostała herb i musiała wymyślić zawołanie. Rywalizowaliśmy w pięciu konkurencjach: we władaniu mieczem, strzelaniu z kuszy i łuku, chodzeniu na pięcioosobowych nartach i kręceniu młynka – przez prowadzącego nazwanym terapią AA. Okazało się, że strzelanie z łuku jest o wiele trudniejsze niż celowanie z kuszy. Chodzenie w pięciu na jednych nartach wymaga solidnego zgrania, a przy kręciole można paść plackiem lub nabawić się choroby morskiej. U prowadzących też nie mieliśmy żadnych ulg. Nieraz oberwało nam się za gapiostwo lub usłyszeliśmy solidną reprymendę. Zaproszeni zostaliśmy także do zbrojowni rycerskiej. Tam w bardzo atrakcyjny sposób jeden z rycerzy opowiadał nam o historii białej broni. Próbowaliśmy też stawać na „udeptanej ziemi”. A walka między niektórymi była tak zajadła, że aż wióry leciały.

 

     Byliśmy także w warsztatach  rzemieślniczych. Poznaliśmy historię tkactwa, dowiedzieliśmy się, że powiedzenie” urwać, zgubić wątek” wywodzi się z tego rzemiosła. Uczyliśmy się robić starodruki i bić monety. Okazało się, że nie

są to zajęcia dla byle kogo, bo prasa drukarska nie jest urządzeniem łatwym do obsługi, a wybijanie monet na prasie menniczej nie zawsze się udaje. Stąd powiedzenie „niewart nawet złamanego grosza”. Na pamiątkę otrzymaliśmy zrobione przez nas odbitki i monety.

 

     Wielką atrakcją naszego pobytu był nocny spacer po zamku. Otrzymaliśmy lampiony i ruszyliśmy za panią przewodnik, ciekawi, co nas może spotkać. Wędrowaliśmy ciasnymi korytarzami, wspinaliśmy się po schodach, żeby

z wież zamkowych i okienek podziwiać nocną panoramę okolicy. Byliśmy też w kaplicy, gdzie za krótką drzemkę, Patryk został zamknięty w maleńkiej celi, jak dawny  krzyżak pokutujący  za swoje  grzechy. Odwiedziliśmy również  salę tortur. Znajduje się ona w piwnicy zamku. Już na samym początku dostaliśmy gęsiej skórki, bo gdzieś z głębi do naszych uszu dobiegał przeraźliwy krzyk. Okazało się, że w ostatnim, najmniejszym pomieszczeniu, znajdowała się uwięziona  czarownica. To było przeżycie nie z tej ziemi. Wycieczka była rewelacyjna, bo nie tylko świetnie się bawiliśmy, ale także uczyliśmy się historii.

Po kilkumiesięcznej, czasami trudnej  pracy w projekcie edukacyjnym „Szkoła patriotyzmu”, możemy powiedzieć, że nasze działania, takie jak organizowane marsze  oraz akcje promujące patriotyzm,

nie poszły na marne. Na ulicach w święta narodowe powiewa coraz więcej biało-czerwonych flag, a uczniowie

w ciekawy sposób – mamy taką nadzieję -   zapoznawali  się z ważnymi postaciami

i wydarzeniami związanymi z historią ojczystą.  

bottom of page